Forum Harry Potter Strona Główna
FAQ Profil Szukaj Użytkownicy
Grupy

Prywatne Wiadomości

Rejestracja Zaloguj
Galerie
Temat : Dlaczego Twoje dzieci nie powinny czytac HP....
Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat >

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Harry Potter > Forumiątko :)

Autor Wiadomość
Administrator
Great MastaH
Great MastaH



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

Temat : Dlaczego Twoje dzieci nie powinny czytac HP....    

Dlaczego Twoje dzieci nie powinny czytać Harrego Pottera?

Moralny relatywizm i inne obawy
związane z książkami o Harry'm Potterze


Dominujące przesłanie mówiące, że magia jest odpowiednią dla dzieci zabawą, nie jest jedynym problemem książek o Harry'm Potterze. W życiu Harry'ego dominuje moralny relatywizm - ideologia mówiąca, że nie ma absolutnego dobra i zła. Dobrem jest to, co jest dobre w odczuciu danej osoby. Ta filozofia idzie w parze z praktykowaną przez bohaterów "etyką sytuacyjną" - poglądem, że cel uświęca środki.
W pierwszej książce Harry i jego przyjaciele przeciwstawiają się autorytetom, kłamią, kradną, stosują zasadę odwetu i żywią nienawiść do innych. Występki te, zamiast negatywnych konsekwencji często przynoszą stosującym je bohaterom korzyści. Na przykład w Rozdziale 9, Harry'emu i jego kolegom z klasy zabroniono latać na miotłach. Gdy później nauczyciel przyłapał Harry'ego, który złamał ten zakaz, chłopiec zamiast kary otrzymał wyróżnienie w szkolnym zespole "Quidditch" za zręczną jazdę na miotle (Kamień filozoficzny, str. 147-152). Ten i wiele innych przykładów dają dzieciom subtelny przekaz, że jest w porządku gdy robi się "złe" rzeczy, jeżeli wypływa z nich "dobro", zwłaszcza gdy to "dobro" jest związane z osobistą korzyścią.
John Andrew Murray w swoim artykule "Dylemat Harry'ego" w Focus on Family pisze: "Okazuje się, że jest to rodzaj dualizmu - idei mówiącej, że istnieją dwa równorzędne, niestworzone, antagonistyczne siły, jedna dobra a druga zła, oraz że wybór pomiędzy nimi jest tylko i wyłącznie uzależniony od osobistej opinii. Czytelnicy książek pani Rowling są ostatecznie pozostawieni w świecie moralnego pomieszania."
Inne zarzuty dotyczące książek o Harry'm Potterze to między innymi:
-stosowanie makabrycznych opisów (patrz cytaty na końcu artykułu); przedstawianie osób nie zajmujących się magią jako nudnych, ograniczonych i ponurych (pani Rowling nazwała ich Mugolami (ang. Muggle); mug w języku angielskim oznacza głupca);
- stosowanie przemocy z morderstwem włącznie.
Komentując swoje "niezwykłe poszanowanie dla życia ludzkiego", pani Rowling powiedziała w wywiadzie: " Ludzie umierają [w książkach o Harry'm Potterze], ale czy to was obchodzi ? Czy rozumiecie do końca jakim złem jest odebranie komuś życia ? Tak, myślę, że w moich książkach macie tę możliwość. Myślę, że widać iż jest to coś okropnego ... Nie sądzę, że czytając opisy śmierci w tych książkach pomyślicie sobie, `to dobrze, że go już nie ma'. Na pewno nie."
W innym wywiadzie, pani Rowling zaprzeczyła sobie mówiąc, że jej własna córka właśnie tak się zachowała. Relacjonując moment czytania jej fragmentu książki zawierającego opis śmierci jej ulubionego bohatera, pani Rowling powiedziała: "A kiedy bohater umarł, popatrzyłam na nią [moją córkę] aby zobaczyć jej reakcję, a ona powiedziała `O, to nie Harry.' Nie przejęła się tym. Jej reakcja była taka `Harry'emu nic się nie stało, to nie ma się czym przejmować"'.
Pomimo tak wielu wątpliwości, zwłaszcza morderstw i rysunków, w jesiennym katalogu wydawnictwa Scholastic określono te książki jako odpowiednie dla dzieci bez ograniczeń wiekowych.

Kim jest pani J.K Rowling ?
Dla tych, którzy nie są do końca przekonani o szkodliwości książek o Harry'm Potterze, pomocnym może być bliższe zapoznanie się z życiorysem autorki - Joanne Kathleen Rowling. Pani Rowling zajmuje piąte miejsce na liście 101 najbardziej wpływowych ludzi rozrywki wg czasopisma Entertainment Weekly - co stanowi dodatkowy powód, by dokładniej zapoznać się z jej ideologią i sposobem widzenia świata.
Oceniając komentarze wypowiedziane przez panią Rowiing w różnych wywiadach, jawi się ona jako osoba szydząca z pojęć takich jak autorytet rodziców. Powiedziała między innymi: " Idea, że możemy mieć dziecko, które ucieka od ograniczeń stawianych mu przez świat dorosłych i odchodzi gdzieś, gdzie może posiadać moc, w sensie metaforycznym i dosłownym, bardzo mi odpowiada."(strona internetowa Scholastic Inc.).
W wywiadzie dla magazynu Salon, pani Rowling kontynuuje tę linię myślenia: " Status sieroty daje Harry'emu wolność, o której inne dzieci mogą tylko pomarzyć (oczywiście z poczuciem winy). Żadne dziecko nie chce utracić swoich rodziców, ale myśl, że można wyzwolić się z ich oczekiwań jest nęcąca. Sierota książkowa jest wolna od zobowiązań w stosunku do swoich rodziców oraz od nieuchronnego uświadomienia sobie ich wad. Przeniesienie dziecka do społeczności szkolnej, która zastępuje rodzinę, daje mu więcej wolności, wzajemne zależności są tu mniej intensywne a granice precyzyjniej zdefiniowane."
Pani Rowling powiedziała również: "Uczyłam francuskiego ale miał to być angielski. Nie wiem dlaczego studiowałam język francuski, chyba jedynym powodem było to, że chcieli tego moi rodzice. Tak więc uczcie się z moich błędów - róbcie to co wy chcecie, a nie to czego chcą wasi rodzice!" (wywiad dla Scholastic Inc., z 16 października 2000 r.).
Inne wypowiedzi pani Rowling wywołały pełne zaniepokojenia komentarze wśród rodziców. Na przykład w wywiadzie dla magazynu Time powiedziała ona: "Czy zło jest atrakcyjne? Jestem przekonana, że tak. ... Myślę, że wszyscy przyznają mi rację, że tyrani na placu zabaw jest bardzo atrakcyjny, ponieważ gdy zostaniesz jego przyjacielem, będziesz bezpieczny. To jest tylko przykład. Wydaje mi się, źe słabi ludzie tego chcą. Mam zamiar to wykorzystać."
Niepokojącym jest również fakt, iż idolem kobiety była dla pani Rowling Jessica Mitford, 18 letnia członkini partii komunistycznej. Rowling wymienia Mitford jako osobę o znaczeniu historycznym, która wywarła na nią największy wpływ. "Dałam mojej córce to samo imię" mówi Rowling. "[Mitford] stanowiła dla mnie źródło inspiracji, gdyż była osobą odważną i pełną idealizmu."

W świetle powyższych faktów, na ironię zakrawa fakt, iż niektórzy porównują panią Rowling do wielkich autorów chrześcijańskich takich jak J.R.R Tolkien czy C.S. Lewis. Z powodu powierzchownych podobieństw pomiędzy książkami Rowling a dziełami tych autorów, wielu chrześcijan zaakceptowało książki o Harry'm Potterze. Na przykład niektórzy twierdzą, że nie ma różnicy pomiędzy Opowieściami z Narni C.S. Lewisa i przygodami Harry'ego Pottera. Wprawdzie autorzy wykorzystują elementy nadnaturalne i "magiczne", ale urzeczywistniają całkowicie odmienne podejście filozoficzno-teologiczne. Jest oczywiste, że majestatyczny lew Aslan w powieści Lewisa Lew, Czarownica i szafa uosabia postać Jezusa Chrystusa. Aslan jest autorytetem i władcą, który obdarza mocą dobra. U Lewisa bohaterowie związani z magią są przedstawieni zawsze w negatywnym świetle. Daje to dzieciom jednoznaczny przekaz mówiący, że magia jest czymś złym. "Magiczność" pojawiająca się w książkach zwolenników Lewisa emanuje od Boga i Go gloryfikuje, w przeciwieństwie do książek typu Harry Potter, gdzie wychwala się samego siebie i władzę jaką się zdobyło nad innymi ludźmi - na przykład tak jak Harry Potter wykorzystuje swój kamień filozoficzny do mszczenia się na innych i do łamania zasad.
Sama pani Rowling dystansuje się od wyżej wymienionych autorów. Komentując twórczość Tolkiena powiedziała: "Poza oczywistym faktem, że oboje wykorzystujemy mity i legendy, wszystkie inne podobieństwa są całkowicie powierzchowne."
Miejmy nadzieję, że rodzice zwrócą uwagę na te istotne różnice i będą wybierać roztropnie literaturę dla swoich dzieci. Zachęcanie dzieci do czytania jest niezwykle pożądanym wysiłkiem. Wielu cieszy się z tego, że Harry Potter sprawił, że ich dzieci polubiły czytanie. Jednak nie usprawiedliwia to faktu szpikowania dziecięcych głów "apoteozą magii".
Jest całkiem możliwe, że wielu oczytanych ludzi zostało potępionych na wieczność, a wielu świętych w niebie, na ziemi z ledwością potrafiło czytać. Mając możliwość wyboru tak znanych autorów jak Tolkien czy Lewis, rodzice nie pozostają bez alternatywy w stosunku do wszechmogącego Harry'ego Pottera.

Kristine Sparks
Kiedy przypominam sobie lektury mego dzieciństwa, przede wszystkim staje mi przed oczami groźny świat książek czytanych mi na głos, zanim sama nauczyłam się składać litery.


Obowiązków nikomu nie brakuje, także dzieciom. Angielski, komputer, ćwiczenie testów do kolejnych egzaminów. Wiadomo, życie to wysiłek, kultura to przyjemność. Czym prostsza, tym lepsza.

Kajtuś Czarodziej nie żyje. Zastąpił go Harry Potter. Zastąpił, nie zabił! Jego intronizację

poparły autorytety moralne. Niedawno dołączyła do nich nawet słynna katechetka Halina Bortnowska. (Potter jest moralnie poprawny!) Ale i bez tego wsparcia Harry ma za sobą wszystkie działa współczesnej kultury. A przeciwko sobie co najwyżej procarzy albo lunatyków. Jeśli żadne dziecko nie jest dziś w stanie przeczytać Kajtusia Czarodzieja Janusza Korczaka, to naprawdę nie odpowiada za to tylko brak właściwej promocji, jak niektórzy zdają się przypuszczać. Po prostu nie ma już języka, którym został napisany, a także związanej z nim wizji literatury.

Kiedy przypominam sobie lektury mego dzieciństwa, przede wszystkim staje mi przed oczami groźny świat książek czytanych mi na głos, zanim sama nauczyłam się składać litery. Walery Przyborowski i stosy przedwojennej literatury patriotycznej. Chłopięta polscy ukrzyżowani na wieżach oblężniczych pod Głogowem. (A może to było pod Legnicą?) "Strzelajcie tatko, z ojcowskiej ręki nie boli!" Kozak sieczący dziewczynkę ukrytą w kominie. W pustyni i w puszczy. Bajki i ballady Mickiewicza. Puszkin po rosyjsku. To czytał mi dziadek, który też inscenizował ze mną w roli głównej wierszyki Fredry, sadzając mnie na piecu z wędką w ręku. Wolnoć Tomku, w swoim domku. Upiorne baśnie braci Grimm. Gargantua i Pantagruel - to wtedy, kiedy czytał mi ojciec. Dotąd pamiętam scenę podcierania się gęsią. Pamiętam także próbę zainteresowania mnie Anną Kareniną przez jedną z wielu moich ciotecznych babć. Czytano mi też chyba stosowne dla wieku i płci wierszyki, ale tych prawie nie pamiętam. Raczej Struwwelpetera, czyli Złotą Różdżkę. "Tam kara boża, gdzie jest swawola. Niemaż Grzegorza ni parasola".

Nie wiem, czy jest to najbardziej stosowny kanon lektur dla małej dziewczynki, ale wiem, że

nauczyłam się z niego przynajmniej czegoś o literaturze. Opowiada ona o rzeczach strasznych, dwuznacznych moralnie, o sprawach trudnych i niepojętych. Już sam jej język jest zagadkowy, i nie mówię tu tylko o rosyjskim. A na końcu zawsze zostaje się z tajemnicą. Nigdy w dzieciństwie nie udało mi się rozszyfrować zagadki, czemuż to niedźwiedź z bajki Mickiewicza Przyjaciele poniechał Leszka albo Mieszka, już nie pamiętam którego z nich. Na wszelkie pytania zawsze uzyskiwałam tę samą wykrętną odpowiedź: bo niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je. Kiedy już zaczęłam czytać samodzielnie, osunęłam się w krąg książek łatwiejszych i przyjemniejszych. Choć i tak, jak na dzisiejsze czasy, były to książki trudne. Przebrnięcie przez "Pięcioksiąg Sokolego Oka" Coopera czy Trylogię naprawdę wymagało znojnego wysiłku! Rocznik "Słoneczka", przedwojennego piłsudczykowskiego pisma dla dzieci - to było prościutkie, ale jakieś dziwnie oderwane od znanej mi rzeczywistości. I wtedy trafiłam na Kajtusia Czarodzieja. Krótkie zdania, jasne sytuacje i kryjąca się w książce tajemnica, która kazała mi powracać wielokrotnie do jej lektury.

Dziś zamysł Korczaka jawi mi się jako oczywisty. Dzięki tej książce dziecko ma dojrzeć. Poczuć siłę własnej woli i zaakceptować jej granice. Kajtuś przechodzi kolejne poziomy rozwoju. Najpierw dzięki czarnoksięskiej mocy może spełniać wszystkie swoje głupie zachcianki. Wywrócić koleżanki w błoto, posadzić na nosie nauczyciela tysiące much, znaleźć złotówkę. Im większa jest jego moc, poważniejsze życzenia, tym wyraźniej widać ich konsekwencje. Znalezione przedmioty komuś muszą zginąć, bezmyślne figle mają dalekosiężne konsekwencje obejmujące coraz większe obszary życia społecznego. Wreszcie zajmuje się nimi Liga Narodów. Kajtuś staje wobec problemów nierozwiązywalnych. Na przykład pewien milioner tłumaczy mu, czemu nikt go nie lubi. Inni milionerzy, bo z nimi konkuruje. Bezrobotni, bo mu zazdroszczą. Jego pracownicy, bo mało im płaci, ale gdyby płacił więcej, przegrałby w konkurencji. I nie byłby już milionerem. I jaki czar może tu pomóc? Pytania o biedę i niesprawiedliwość świata wciąż towarzyszą Kajtusiowi i muszą pozostać bez odpowiedzi. Poznaje czczość towarzyszącą nieustannemu spełnianiu się wszelkich egoistycznych życzeń. (Nie wie, że kiedyś powstanie cała machina produkująca wciąż nowe potrzeby i życzenia, stałe poczucie nienasycenia.) Poznaje też inne granice, które nie są już tylko oporem materii i realiów świata. Rozpoznaje istnienie siły większej niż własna. Nie można mordować dla rozrywki. Nie można wskrzeszać zmarłych. Poznaje też inny rodzaj mocy. Jego moc to moc czarodzieja, moc egocentrycznego, rozpychającego się "ja". Siła pragnień, marzeń i woli. Są jeszcze wróżki, które pomagają innym, ich czary nie służą im, tylko potrzebującym. W końcu sam zostaje wróżem, czarodziejem, który połączył w swojej osobowości element męskiej mocy z kobiecym altruizmem i współczuciem. Nauczył się słuchać innych, rozumieć ich racje.
Powieści Korczaka brakuje prawdziwego zakończenia. W końcowych rozdziałach całe fragmenty zostały wykropkowane, usunięte, gdyż dzieci bały się ich. (Nie przypuszczam, aby działo się tam coś gorszego niż to, co dziś można oglądać na każdym poranku filmowym.) Kajtuś musi stanąć przed sądem wrogiej, złej siły. Wyroku jednak nigdy nie poznamy. Wiemy tylko, że na końcu swej drogi Kajtuś ślubuje być karnym, mężnym, czuwać. Jest też jakiś cichy głos, który słowa przysięgi mu podpowiedział. I to musi nam wystarczyć. Kajtuś zyskał autonomię wewnętrzną. Poczucie siły poddane moralnemu prawu i wzbogacone współczuciem. Wolność splecioną z odpowiedzialnością. Krępujące go prawo nie jest żadnym konkretnym dekalogiem, zbiorem przepisów, których należy sztywno przestrzegać. Nie jest też cyniczną wiedzą, że każdemu świat w końcu stawia jakieś granice, choć wiedza taka też jest bardzo ważna. Kajtuś przestaje być narcyzem. Kimś, kto krzyczy: "Chcę - żądam - rozkazuję" (tak brzmi kajtusiowe magiczne zaklęcie), a potem łka, gdy świat nie spełni jego oczekiwań. Nie jest Harrym Potterem.

Uczciwość nakazuje przyznać, że pierwsze rozdziały Kajtusia zawsze sprawiały mi największą przyjemność. Właśnie kategoria przyjemności jest tutaj najważniejsza. Czystej, bezpośredniej, której źródła są oczywiste: identyfikacja z bohaterem i cieszenie się jego mocą. Któż bowiem o mocy takiej nie marzy, kto nigdy w życiu nie pomyślał: chciałbym mieć czarodziejską różdżkę? Później, w miarę rozwoju wydarzeń, pojawiały się inne już przyjemności, bardziej złożone; wszystkie te skomplikowane stany psychiczne towarzyszące zadaniom interesującym, lecz trudnym, pociągającym i jednocześnie wywołującym ból. Harry Poterr pozostaje na zawsze i tylko na etapie tej pierwszej, najprostszej przyjemności. Nie zmaga się tak naprawdę z niczym, nie przeżywa wewnętrznej przemiany, nie płaci za swoją wiedzę żadnej ceny. Całkowicie błędne są zatem snute niekiedy analogie między Harrym i Czarnoksiężnikiem z Archipelagu Ursuli LeGuin. Książka LeGuin opowiada o poszukiwaniu prawdziwej tożsamości. I o ciemnej stronie mocy. O tym, że czym więcej ma się siły, tym bardziej trzeba pracować nad sobą, by siłę tę można było wykorzystać i udźwignąć. Podobnym przemianom ulega Frodo, powiernik pierścienia ze słynnej trylogii Tolkiena. Nic takiego nie dzieje się z Potterem, który wciąż pozostaje na etapie dziecięcego narcyzmu. Magia nie jest tu wyzwaniem, tylko zwykłą kompensacją, z której dobrodziejstw korzystają też beztrosko młodzi i starsi czytelnicy. Cudownie, żadnych granic, przygody jakby wprost zaczerpnięte z gier komputerowych i agresja z kreskówek. Prosty czarno-biały świat. Czarodzieje są mądrzy, a zwykli ludzie głupi i godni pogardy. Płatane im figle nie są bezmyślną złośliwością - taką, do której skłonność odkrył w sobie Kajtuś - są usprawiedliwione wcześniej wyrządzonym złem. Można się więc cieszyć nimi zupełnie bezkarnie, bez cienia wyrzutów sumienia. Jeśli to prawda, że żyjemy w narcystycznych czasach, to książki takie nie robią nic innego, jak tylko kształtują ludzi na miarę tych właśnie czasów. Wiecznie niedojrzałych, pozbawionych wewnętrznej siły i busoli. Dorastając z Harrym, współczesne dzieci nie mają też żadnych szans, żeby dorosnąć do literatury rozumianej inaczej niż najprostsza rozrywka, która nie stawia żadnych wymagań czy pytań. Płonna wydaje się nadzieja, że czytanie Pottera doprowadzi gdzieś dalej niż do późniejszej lektury kolorowych magazynów i rozrywkowych powieści. Ta książka nie ma duszy, jest jedynie perfekcyjnie sprzedawanym produktem dla duchowych i intelektualnych leniuchów. Cóż, człowiek, nawet mały, musi czasem odpocząć, a kultura, jak szkandela (co to takiego ta szkandela, wie każdy, kto czytał Pierścień i Różę), ma wygrzać łóżko, a nie trudzić.

Dlatego właśnie Kajtuś musiał umrzeć. Bo trudził, a dzisiaj jest to źle widziane. Oczywiście nie

w innych dziedzinach życia. Obowiązków nikomu nie brakuje, także dzieciom. Angielski, komputer, ćwiczenie testów do kolejnych egzaminów. Wiadomo, życie to wysiłek, kultura to przyjemność. Czym prostsza, tym lepsza. Nie chcę, aby zabrzmiało to jak starcze załamywanie rąk nad miałkością nowych czasów. Stwierdzam po prostu przemianę wzoru kulturowego. Zanik narracji perfekcjonistycznych, modelu literatury jako narzędzia samodoskonalenia. Mówię tu zarówno o propagowanych przez nią wzorach, jak o spotkaniu z literaturą-wyzwaniem. O gotowości sięgania po to, co trudne. Dydaktyzm, nawet tej klasy co korczakowski, został zastąpiony idiomem antydydaktycznym. Dzieciom proponuje się niezobowiązującą zabawę, adolescentom świat bez silnych norm. Gdybyśmy przyjrzeli się współczesnym literackim obrazom młodych, zobaczylibyśmy pławiących się w piwie narkomanów pozbawionych sensu i celu życia. Albo cynicznych groszorobów. Nie znaczy to, że nie ma inaczej żyjących młodych ludzi, myślę nawet, że dotyczy to znacznej większości, ale taki właśnie emblemat najlepiej pasuje do dzisiejszego sposobu przeżywania wartości. Nie jest też bowiem prawdą, iż oznacza to upadek wszelkich wartości - jedynie inny sposób wkomponowywania ich w tożsamość i opowieści kultury. Dawniej literaturę napędzała różnica potencjałów między tym, co jest, i tym, co być powinno. Dziś kołysze się ona na falach wcale nie tak wesołej opowieści: jest, jak jest, i inaczej być nie może. Takim mnie, Boże (Naturo, Społeczeństwo), stworzyłeś, takim więc mnie masz. "Idę tam, gdzie lubię, nie idę, gdzie nie lubię" - śpiewa Kazik Staszewski. Walczyć można z komputerowymi potworami albo ze złymi czarodziejami, nie ze sobą czy światem. Umarł Kajtuś, niech żyje Harry Potter!
Skoro jednak żegnamy Kajtusia na zawsze, powiedzmy też otwarcie, że jest to książka anachroniczna, nie tylko ze względu na przedwojenne realia czy rodzaj projektu pedagogicznego i literackiego. To książka głęboko patriarchalna. Dzieło białego mężczyzny, dedykowane przez autora niespokojnym chłopcom. I to dla nich zarezerwowane są wszystkie te wspaniałe wartości, siła i autonomia.

Tak, to prawda, Kajtuś wspomaga swego animusa animą. Ale Zosia na zawsze pozostaje tylko wróżką. To Kajtuś stanie przed sądem, ją zaś wyzwala od tego obowiązku, zdejmując z jej barków odpowiedzialność. Wskazuje jej miejsce u boku matki, w domku na odludziu, wśród krasnoludków. Dziewczynka, kobieta, od której Kajtuś uczy się pełni człowieczeństwa, zostaje wykluczona z jego świata. Człowiek powinien być wszechstronnie rozwinięty. Ale człowiekiem jest mężczyzna. Biały. Opis walki Kajtusia z Murzynem to czystej wody rasizm. A zwiedzanie Afryki?

"Widzi palmy wysokie. Dziwne zwierzęta i ptaki, człowieka czarnego. Ubogie namioty, lepianki, nędzne rupiecie naczyń, cudaczne ozdoby w uszach i ustach. Trudno w czarnym stworzeniu dopatrzyć się brata; trudno wierzyć, że biały człowiek, jak uczy historia równie dziki był dawno, kiedyś, przed laty".

Niestety, historia aż nazbyt szybko i okrutnie zweryfikowała ten sąd.

Mnie przy okazji pozostaje zwierzyć się z jeszcze jednego problemu. Wszystkie ważne, trudne książki mego dzieciństwa, tak jak Kajtuś Czarodziej, opowiadały o ludziach, czyli o chłopcach i mężczyznach. Nie zwracałam wówczas na to uwagi, aż kiedyś odkryłam Sigrid Undset. Ale to już zupełnie inna bajka.

Ostatnio dowiedzieliśmy się, że ks. Gabriel Amorth, uważany za czołowego egzorcystę katolickiego, wypowiedział się negatywnie o cyklu książek "Harry Potter" ("Nasz Dziennik", 7.01.2002), którego pierwsza część stała się podstawą do powstania filmu "Harry Potter i kamień filozoficzny", wchodzącego obecnie na ekrany kin w Polsce. Dlaczego ten wybitny duszpasterz i teolog idzie pod prąd "rozentuzjazmowanym tłumom", rozpalonym w gorączce medialnej? A może gorliwość duszpasterska powinna być bardziej żarliwa od gorączki mediów? Magiczny świat" wyobraźni czy realistyczny świat magii? Ksiądz Amorth nie musi znać się na literaturze ani tym bardziej na sztuce filmowej, która rządzi się swoimi prawami w dostosowaniu się do mentalności przeciętnego i najczęściej niedojrzałego widza. Egzorcysta włoski zaświadcza jednak o tym, co spotyka na co dzień w swojej trudnej pracy, polegającej na wyzwalaniu ludzi z niewoli grzechu i szatana. W tym także z niewoli uwikłań okultystycznych, które wedle odwiecznej nauki Kościoła oraz jego duszpasterskiej praktyki ściśle są związane - w takim czy innym stopniu - z działaniem złego ducha. Wejście wspomnianego filmu na ekrany oznacza przekroczenie ram literatury (choć niekoniecznie jeszcze granic sztuki) i w jeszcze większym stopniu propagowanie "magicznego świata". Ale co to znaczy? Jak się okazuje, oznacza to również podsuwanie dzieciom (a także niektórym dorosłym, ale problem dzieci jest tutaj szczególnie ważny i niepokojący) przedmiotów i znaków jednoznacznie kojarzących się nie tylko z "magicznym światem" wyobraźni, ale także z realistycznym światem magii. Oba te światy myli się często ze sobą. Granica zresztą jest tu bardzo płynna. Tymczasem realistyczny świat magii łączy się z okultystyczną rzeczywistością zła: grzechu i szatana, co może doprowadzić do zniewolenia człowieka. I właśnie świadectwo tej prawdzie daje ks. G. Amorth, którego poglądy wynikają ściśle z jego wieloletniej praktyki, konsultowanej zresztą z egzorcystami całego świata (był przez lata przewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów). Ksiądz Amorth nie jest więc odosobniony w swoich poglądach. W "Harrym Potterze" mamy liczne ukryte tezy ideologiczne i światopoglądowe o charakterze filozoficznym oraz teologicznym. Aby jednak wejść z nimi w dyskusję, należy je zauważyć, co nie wszystkim się udaje. Istnieją też symbole i znaki odsyłające do tradycji okultystyczno-demonologicznej znanej na Zachodzie. Zarówno przy tworzeniu książki, jak i przy produkcji filmu J.K. Rowling dała upust swojej wiedzy na temat okultyzmu, wybierając także kolory odpowiednie dla świata czarów. Dzieci nie muszą rozumieć ideologii, która jest im kodowana. Natomiast kody, znaki oraz szczegółowe informacje w niej ukryte prędzej czy później wydadzą owoce w postaci konkretnych postaw czy zachowań. Granice pomiędzy "wyobraźnią" a "ideologią" są bardzo płynne. W książce pojawiają się np. ideologiczne twierdzenia dotyczące tanatologii [nauka badająca przyczyny śmierci - wyj. red.]. Dyrektor szkoły A. Dumbledore (autorytet), mówi, iż śmierć jest dla "dobrze zorganizowanego umysłu" (Metoda Silvy?) tylko następną wielką przygodą. Innym założeniem ideologicznym jest np. dualizm ontologiczny czy też zasada biegunowości, znana szczególnie z hermetyzmu. Mówi się np. o ciemnej postaci Voldemorcie (mort oznacza śmierć) i o innych tego typu istotach, że przeszły na "ciemną stronę" (podobnie jest np. w filmie "Gwiezdne wojny", gdzie także można przejść na ciemną stronę). Sugeruje się w tym przypadku, że ludzie nie są z natury źli, ale w gruncie rzeczy dobrzy lub neutralni moralnie (J.K. Rowling twierdzi, że dzieci są z natury dobre, a mogą je zepsuć tylko rodzice-mugole), lecz mogą iść w jedną albo w drugą stronę. Takie przekonanie pomniejsza w efekcie znaczenie samego zła, a szczególnie doświadczenie i pojęcie absolutnego dobra i zła. Odpowiada to nie tylko formie zmiękczonego dualizmu manichejskiego, ale także filozofii taoistycznej yin-yang, opartej na przekonaniu, że przeciwieństwa w świecie są równorzędnymi siłami, które tylko pozornie są przeciwstawne, ale w istocie są częścią całości i istnieją w nieustannej fluktuacji i przenikaniu się nawzajem ("holizm"). Postulowana w książce "Walka Magów" (walka "pozytywnego" Pottera z "negatywnym" Voldemortem) także z powyższych racji nie byłaby więc walką Dobra ze Złem w sensie chrześcijańskim. Osłabieniu przekonania o wolności człowieka (które jest podstawą wszelkiej etyki i odpowiedzialności za zło) służy inna wersja swoistego "holizmu", gdzie twierdzi się, iż między ludźmi a przedmiotami występuje jakaś magiczna odpowiedniość. Kiedy Harry kupuje różdżkę, wybiera ją spośród wielu innych. W końcu dostaje tę "właściwą", która sprawia, iż odczuwa ciepło w palcach, co wynika także z faktu podkreślonego ideologicznie, iż to nie Harry wybiera różdżkę, ale różdżka wybrała swojego czarnoksiężnika. Podobny motyw występuje wielokrotnie. Różdżka, narzędzie magiczne, używane przez Pottera i jego przyjaciół, w tradycji okultystycznej była używana realnie do oczyszczania, wróżenia, skupiania energii, znajdowania wody lub skarbów czy wywoływania duchów zmarłych lub duchów złych. Istnieje zdjęcie satanisty i maga A. Crowleya z "magiczną różdżką" w prawej ręce. Harry Potter odkrywa magiczną zdolność komunikacji ze zwierzętami w zoo rozmawiając z wężem, który jako symbol, oprócz odniesienia do szatana (który według Biblii skusił człowieka właśnie iluzją magicznej boskości), zajmuje szczególne miejsce w okultyzmie (np. w antropozofii R. Steinera), gdzie traktowany jest jako symbol mądrości, oświecenia czy siły witalnej. Inny przykład odniesienia do realnej tradycji okultystyczno-demonologicznej: w szkole Hogwart jako gońców używa się sów, podczas gdy w średniowieczu demony w kształcie sów były sługami czarownic i wykonywały dla nich złe zadania. Czy to przypadek, że sowy są również gońcami w szkole Hogwart? Odniesieniem semantycznym do świata czarownic jest również używanie w Szkole Magii i Czarnoksięstwa mioteł, na których uczy się latać (z tych racji miotła staje się rekwizytem poważnym, a nie niepoważnym czy śmiesznym). Kryteria chrześcijańskiej duchowości (obowiązujące od wieków) ulegają w "Harrym Potterze" swoistej inwersji: wszystko, od czego się powszechnie odżegnywano, staje się przedmiotem akceptacji. Sugeruje to, iż mamy tu do czynienia z jakąś inicjacją przeciwną chrześcijaństwu. Jeden sieje, drugi zbiera Harry Potter żyje więc coraz bardziej własnym życiem, będąc wykorzystywany czy to jako wzór osobowy, czy to jako ideolog magicznej wizji świata, z całą jej dwuznacznością. Zawirowania wokół książki i filmu podsyca przemysł produkujący gadżety o symbolice okultystycznej, które kontynuują oswajanie ludzi z realnym światem magii. Postać Pottera urasta do rangi symbolu, który ma wiele odniesień. Zawierająca się w tej postaci-symbolu ideologiczna zbitka (odsyłająca także do okultystycznego świata znaczeń) odbija się plastycznie w duszpasterskiej praktyce ks. Amortha jako druga strona medalu. Harry Potter i Gabriel Amorth dopełniają się w taki sposób, że to, co sieje jeden, zbiera drugi. Tu mamy lekkość i zabawę (choć może pozornie), tam - powagę i ciężki trud walki nie zawsze zakończonej powodzeniem. Harry Potter uczy się (w szkole!) wróżbiarstwa, rzucania magicznych zaklęć, przekleństw i uroków, kontaktuje się z duchami (spirytyzm). Tymczasem ks. Amorth, jako egzorcysta-praktyk (także nauczany przez lata przez swojego mistrza o. Candido Amantini, który miał 35 lat doświadczenia) stwierdza, że przyczyną ingerencji diabelskich (wymagających egzorcyzmu) jest akurat to, czego Potter i jego koledzy uczyli się w magicznej szkole. Chodzi o następujące sytuacje: - gdy padło się ofiarą rzuconego uroku. Urok jest szkodzeniem innym za pośrednictwem ingerencji szatana. Może być zrealizowany w różny sposób: rzucanie uroku, wiązanie, czary, przekleństwo itp., - uczęszczanie do miejsc i osób zajmujących się diabelską praktyką. Należy tu wymienić praktykowanie okultyzmu, tj. uczestniczenie w seansach spirytystycznych, czynienie czarów lub zasięganie porad u wróżbitów, niektórych kartomantów, czarowników itp. (ks. Gabriel Amorth "Nowe wyznania egzorcysty", s. 65-66). Konfrontując Harry'ego Pottera (czy to w wersji literackiej, czy to w uproszczonej wersji filmowej) z Gabrielem Amorthem, doświadczamy rażącego i bolesnego kontrastu wynikającego z zasadniczych sprzeczności. Ktoś by powiedział, że sprzeczność polega na tym, iż Amorth jest realnym, zaś Potter nierealnym tworem wyobraźni. Nie jest to jednak prawda. Potter w każdej chwili może stać się realny. Wystarczy, że czytający o nim i oglądający go na ekranie dzieci i dorośli sięgną choćby po niektóre techniki okultystyczne, czy to nauczane w "szkole", co je szczególnie nobilituje (być może ta nobilitacja jest najważniejszym zagrożeniem, gdyż okultyzm nie tylko nie jest odrzucony, ale staje w centrum kultury, co stanowi zaprzeczenie tradycji judeochrześcijańskiej), czy to praktykowane poza nią przez różnych "czarowników" (których nie należy mylić z bajkowymi czarodziejami czy rozrywkowymi prestidigitatorami). Chodzi tu szczególnie o zjawiska i techniki - reprezentatywne dla okultyzmu wszystkich czasów - jak WR"ŻBIARSTWO (Potter uczęszcza na lekcje wróżbiarstwa, a książka popiera astrologię), SPIRYTYZM (w szkole "żyją" duchy zmarłych, co jest imputowaniem i propagowaniem tezy - typowej dla wszelkiego rodzaju spirytyzmów i radykalnie sprzecznej z chrześcijaństwem - o "duchach błądzących"), czy wreszcie MAGIA, która jest najbardziej niebezpieczna. Ale to właśnie magia jest najmocniej propagowana w szkole Hogwart, tzw. obrona przed czarną magią (będąca przecież zastosowaniem tych samych środków) nauczana jest przez czterech różnych nauczycieli. Czarna magia staje więc w centrum uwagi. Tymczasem ks. Amorth pisze na podstawie swej praktyki: "Przekleństwo lub złorzeczenie są to życzenia zła, którego źródłem jest zły duch. Gdy są wypowiedziane złośliwie, zwłaszcza gdy zachodzi związek krwi między przeklinającym i przeklętym, mogą mieć straszne następstwa. Najczęstsze i najpoważniejsze przypadki, z jakimi się spotkałem, miały związek z rodzicami albo dziadkami, którzy przeklęli swoje dzieci lub wnuki. Przekleństwo okazało się bardzo poważne, ponieważ odnosiło się do ich życia i zostało rzucone w szczególnych okolicznościach, np. w dniu ich ślubu. Rodziców z dziećmi łączą więzy krwi, mają nad nimi władzę, jakiej nie ma żadna inna osoba" ("Wyznania egzorcysty", s. 139). Czy Harry Potter praktykuje białą magię, czy może jednak czarną magię - w problematycznej "obronie własnej", która przecież nie zmienia struktury formalnej czynu? Czym jest zresztą tzw. biała magia? "W rzeczywistości, jak to ciągle powtarzał o. Candido, nie istnieje biała i czarna magia - jest tylko czarna magia, ponieważ każda forma magii jest odwoływaniem się do złego ducha" ("Wyznania...", s. 61). Harry też uprawia czarną magię w czystej postaci (żadna "obrona własna" czy "pozytywny cel" tego nie zmieni). Stąd rzucanie uroków czy przekleństw - praktykowane od wieków w realnej magii zarówno w Europie, jak i poza nią - wystarczyłoby już jako zły i niebezpieczny przykład, gdyby ktoś chciał "realistycznie" naśladować Pottera (co przecież nie jest wykluczone, skoro jest on idolem i wzorem osobowym dla młodych ludzi czy nawet małych dzieci). Pisze bowiem dalej ks. Gabriel Amorth, wierny swemu doświadczeniu (zbierając to, co inni zasiali): "Jacy ludzie są najczęściej chorzy i najtrudniej ich wyleczyć? Z mojego doświadczenia wynika, że są to ci, na których rzucono poważne uroki. Przypominam sobie np. pewne osoby, na które rzucono urok w Brazylii (nazywają je tam makumba); błogosławiłem także osoby, na które rzucili urok czarownicy afrykańscy. Są to bardzo trudne przypadki. Wspominam o czarach rzuconych na całe rodziny, by je zniszczyć. Niekiedy ma się do czynienia z tak złożonymi sytuacjami, że nie wiadomo, od czego zacząć. Bardzo powoli leczy się te przypadki, w których osoby co jakiś czas są dotykane nowymi gusłami. Egzorcyzm jest silniejszy od guseł, dlatego uzdrowienie nie może być wstrzymane, lecz opóźniane i to na długo" ("Wyznania...", s. 120). Czy czarownik może być dobry? W "Harrym Potterze" - zarówno w książce, jak i w filmie - większość czarowników rzucających zaklęcia i czary "w obronie własnej" czy "w dobrej intencji", czy "dla zabawy" przedstawiono jako istoty pozytywne, mądre i godne naśladowania. Tego typu wizja stoi w sprzeczności z wizją chrześcijańską, gdzie pojęcie "dobrego maga" (tak jak "białej magii") jest wewnętrznie sprzeczne.Harry Potter nie walczy zresztą ze złem jako takim (główna linia obrony przesłania "moralnego" w "Harrym Potterze"), ale walczy ze "złym" czarownikiem Voldemortem i do tego złymi środkami (które dlatego, że są złe, mogą czynić go złym). Tego typu jednak błędna wizja, która traktuje złą w istocie Walkę Magów ("dobrych" ze "złymi") jako Walkę Dobra ze Złem, może - w ujęciu realistycznym - ośmielać do szukania pomocy w magii i dawania jej coraz więcej miejsca w życiu społecznym, skoro nauczana jest w szkole (centrum świata kultury, a nie podziemie czy margines), przynosi "dobre" efekty i może "pokonać zło". Tymczasem ks. Gabriel Amorth naucza i jednocześnie ostrzega: "Musimy więc zawsze uciekać się do środków Bożych, a nie chodzić do czarowników, nawet wtedy, gdy wydaje się nam, że one zbyt wolno przynoszą oczekiwane efekty. Chrystus dał nam moc swego imienia, potęgę modlitwy zarówno osobistej, jak i wspólnej oraz wstawiennictwo Kościoła. Korzystanie z pomocy czarowników, którzy ukrywają swe niecne działania pod podejrzaną nazwą białej magii (będącej zawsze uciekaniem się do złego ducha), jak i tych, którzy dokonują ponownego zaczarowania, by usunąć już istniejące, może się jedynie przyczynić do powiększenia istniejącego już zła. Ewangelia mówi nam o złym duchu, który wyszedł z człowieka, by do niego ponownie wrócić z innymi siedmioma złymi duchami, gorszymi od niego (por. Mt 12, 43-45). I to samo zdarza się właśnie w przypadku tych osób, które zwracają się o pomoc do czarowników" ("Wyznania...", s. 150). Należałoby w tym kontekście przypomnieć przeciwieństwa czy wręcz radykalne sprzeczności, które rysują się przy konfrontacji Gabriela Amortha i Harry'ego Pottera. Trzeba bowiem pamiętać, że "Walka Magów", w którą uwikłany jest Potter, to nie to samo, co chrześcijańska walka duchowa, którą prowadzi ks. Amorth, ale coś z istoty przeciwnego. Z tej właśnie racji "Walka Magów" nie może być traktowana jako poważna analogia czy adekwatny obraz prawdziwej walki dobra ze złem, która zresztą w "potterowskim" ujęciu miałaby charakter nieco manichejski lub monodualistyczny ("holistyczny") - w zależności od interpretacji. Podobnie chrześcijański egzorcyzm praktykowany przez Amortha nie jest tym samym (a wręcz czymś przeciwstawnym), co zaklęcie czy zaklinanie, w których "mistrzem" jest Potter (pomimo etymologicznego podobieństwa: gr. egzorkizein - zaklinać). Egzorcyzm dokonuje się mocą Boga, a zaklęcie - mocą człowieka czy szatana. Pomimo że Voldemort przypomina szatana, to w świetle założeń ontologicznych, dominujących w książce, nie jest nim. Nie walczy się zresztą z szatanem jego środkami. "Walka Magów" - biorąc rzecz obiektywnie, niezależnie od kontekstu powieści i wedle wizji chrześcijańskiej - byłaby "wypędzaniem Belzebuba przy pomocy Belzebuba" (por. Mk 3, 22; Łk 11, 15-19). Wystarczy popatrzeć na ks. Gabriela Amortha, który egzorcyzmuje, a nie zaklina ani też nie rzuca uroku na swych "demonicznych" wrogów, jak to czyni Harry Potter. Z antropologicznego i teologicznego punktu widzenia Potter to medium sił naturalistyczno-spirytystycznych, zaś Amorth to mediator (pośrednik) Boga osobowego, który nam zakazał dotykać magii (por. np. Kpł 19, 31; 20, 6-7; Oz 4, 12; Dz 13, 6-12; 16, 16-24; Ga 5, 20; Ap 9, 21; 18, 23; 21, 8; 22, 15). Nie należy mylić maga z kapłanem, a magii z religią. Mediumizm jest obcy tradycji chrześcijańskiej od samego początku (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2116), a ponadto niebezpieczny (co potwierdza częściowo psychiatria) z punktu widzenia wewnętrznej dynamiki osobowości i jej naturalnych granic ustanowionych przez Boga. Nie należy więc odpływać "poza granice wyobraźni", zwłaszcza że nie wiadomo, czego owa "wyobraźnia" dotyczy. Propagowanie okultyzmu oraz mediumizmu, który jest jego narzędziem - propagowanie w każdej postaci, a zwłaszcza w takiej, która rozbudza zainteresowanie, powoduje oswojenie czy ośmiela do własnych eksperymentów - powoduje osłabienie wewnętrznej ochrony przed magią oraz motywacji, by unikać magii (co nakazuje Objawienie, które w tym przypadku niebezpiecznie się lekceważy), a nawet otwiera na nią. Zwłaszcza że w przypadku tej rzeczywistości wystarczy nachylenie, dotknięcie czy pasywne uczestnictwo, aby doznać szkód duchowych lub psychofizycznych, o czym zaświadcza ks. Gabriel Amorth i wielu innych egzorcystów katolickich (M. La Grua, R. Salvucci) oraz działających czynnie w innych Kościołach chrześcijańskich (M. Green, K. Koch, G. Dow).
Ks. Waldemar Kulbat
Powrót do zaczarowanego świata
Czy słynna saga o Harrym Potterze to szansa na uratowanie wrażliwości i bogactwa wyobraźni dzieci, zubożonej przez komiksy i filmy? Czy jej upowszechnienie przywróci nadzieję na uratowanie dzieci od zagrożeń konsumpcyjnego świata, tak, iż będą mogły odnaleźć świat alternatywny wobec banału i przyziemności? To przypuszczenie zdają się potwierdzać odniesione przez autorkę sagi, panią Joanne K. Rowling, sukcesy. Oto na przestrzeni ostatnich 4 lat sprzedano ponad 40 mln. pierwszych trzech tomów sagi w blisko 40 wersjach językowych. Trwają także przygotowania do nakręcenia filmu, który ma odnieść olśniewający sukces. Strona internetowa fanów Harry Pottera jest odwiedzana codziennie przez tysiące internautów. Może więc warto zatopić się w lekturę sagi i udać się w krainę kolorowej fascynującej baśni? Udać się do dawno już przez dorosłych ludzi zapomnianego świata, za którym się jednak tęskni i żałuje, kiedy trzeba z niego wyrosnąć?
Uwiedziony rozgłosem sagi przebrnąłem przez jej stronice zaskoczony poczuciem narastającego rozczarowania. Niestety, trzeba jednak powiedzieć w końcu: "Król jest nagi". Zamiast podróży w krainę baśni czytelnik doświadcza spotkania z nudną, ponurą i beznadziejną rzeczywistością. Czym więc tłumaczyć niezwykły sukces utworu? Czy może jest on rezultatem przemyślnie realizowanej strategii marketingowej? Z pewnością tej ewentualności nie można wykluczyć. A może źródło sukcesu tkwi w osobowości Autorki sagi? I to przypuszczenie niewiele wyjaśnia. Joanna K. Rowling urodziła się w 1965 roku w Wielkiej Brytanii. Ukończyła filologię romańską i klasyczną na uniwersytecie Exeter, pracowała jako jedna z wielu sekretarek Amnesty International. Znamienne, że w jednej z rozmów wyznała, iż postać i treść przygód Harrego Pottera pojawiły się w jej umyśle " w pełni uformowane". Czy to zasługa popularnych w New Age "duchowych przewodników"? Pozostaje jedynie się domyślać. W każdym razie Autorce pozostało tylko później dopracować szczegóły czarnoksięskiego świata. Saga o Harrym Potterze przyniosła jej pozycję trzeciej spośród najbogatszych osób w Wielkiej Brytanii, deszcz rozmaitych nagród oraz doktorat "honoris causa" uniwersytetu Exeter.
Przyczynę sukcesu sagi nie rozjaśnia osoba jej głównego bohatera. Kim jest główna postać sagi - Harry Potter? Wychowywany przez oschłych bezdusznych kuzynów, bity i poniewierany, po ukończeniu 11 lat życia otrzymuje zaproszenie do niezwykłej, czarodziejskiej szkoły Hogwarta, zyskując szansę rewanżu za swoją dotychczasową poniewierkę. Harry stracił swoich rodziców w wypadku spowodowanym przez złego czarownika Voldemorta. Otoczony opieką czarodziejskiej mocy Harry przeżył wypadek, po którym na jego czole pozostała blizna, znak wybrania i opieki tej mocy. Zaproszony do czarnoksięskiej szkoły razem z nowo poznanymi przyjaciółmi Harry przeżywa niebezpieczne przygody. Komentatorzy dociekając źródeł sukcesu Autorki zwracają uwagę na jej niezwykłą pomysłowość, liczne odniesienia do problemów przeżywanych przez dzieci i młodzież: lęki, niepokoje, spory, przyjaźnie, wątpliwości itp. Są one jakby odbiciem problemów dzisiejszych nastolatków. Inni dopatrują się w opowieści przedstawienia walki między dobrem a złem, zgodnie też zaprzeczają jakoby saga była tubą propagowania okultyzmu. A jednak, jak twierdzi szwajcarski teolog ks. Niklaus Pfluger, nie ma najmniejszej wątpliwości, że mamy tutaj do czynienia z prawdziwym "praniem mózgu" , narzędziem indoktrynacji ideologii New Age`u. Zwłaszcza 4 tom, nieznany jeszcze polskim czytelnikom odsłania antychrześcijański klimat sagi. Jednak już pierwsze trzy tomy przygód Harry`ego wystarczająco dobitnie potwierdzają, że jego świat to królestwo ciemności, świat bez Boga. Ludzie, którzy nie angażują się w magię czyli tzw. Mugole, to postacie negatywne, żałosne, godne ośmieszenia. Prawdopodobnie chodzi tutaj o ludzi wierzących, nie posługujących się magią. Chociaż wspomina się o rodzinie, o chrześcijańskich świętach, to jedynie na zasadzie pewnego, trudnego do uniknięcia tła kulturowego. Jednak te wzmianki są w ogólnym kontekście bez znaczenia, gdyż dominuje perspektywa pogańska, atmosfera magii i okultyzmu. Szkoła jest szkołą czarodziejską, naucza się w niej magii, wróżbiarstwa, historii czarodziejstwa. W tym klimacie nie zaskakuje język, sposób myślenia i postępowania bohaterów sagi, naznaczony zazdrością, zawiścią, pragnieniem zemsty i innymi przywarami. O ile w baśniach, które wspominamy z dzieciństwa istniała wyraźna różnica między dobrem a złem, dobro było zawsze wynagradzane a zło karane - w księgach o przygodach Harry Pottera zło nie jest definitywnie pokonywane a coś co ma charakter dobra posługuje się nieczystymi moralnie środkami. Właściwie nie wiadomo czy dobro jest Dobrem? Nauka w szkole czarnoksięskiej koncentruje się nie na dobru i pięknie ale na złu, kłamstwie i brzydocie: ropuchy, zniekształcone potworne rośliny to przedmiot fascynacji uczniów. Zdobyta wiedza umożliwia realizowanie agresji: pozwala uczniom na zamianę przeciwników w zwierzęta, pozwala zniszczyć wroga, ujarzmiać ludzi, zadawać cierpienie a nawet śmierć. Czy przygody uczniów czarnoksięskiej szkoły nie są obliczone na wywoływanie niezdrowych tęsknot i pragnień czytelników a potencjalnych adeptów czarnoksięskiej inicjacji skłaniać do zdobywania władzy nad ludźmi dzięki znajomości technik okultystycznej manipulacji?
Czy to przypadek, że opisane w czwartym tomie sagi powodujące śmierć przekleństwo jest opisane na 666 stronie? W kulminacyjnym punkcie IV tomu przygód Harry Pottera znajduje się satanistyczny rytuał, w którym zostaje zamordowane dziecko, zostaje złożona krwawa ofiara, jest dokonywana profanacja zmarłych i cmentarzy, są miotane bluźnierstwa. Jak podkreśla ks. Niklaus Pfluger, Vordemort - uosobienie szatana jednoczy swojego ducha z ludzkim ciałem i daje samemu sobie nowe życie. Stosowany przez niego rytuał ma charakter bluźnierczy i antytrynitarny. Nie może więc być wątpliwości, że książki o Harrym Potterze propagują pogański, antychrześcijański świat. Świat czarów, magii i okultyzmu.
Według wielkiego myśliciela i uczonego Maxa Webera przez przyjęcie Objawienia Bożego dokonało się definitywne "odczarowanie świata". Ponadświatowy wszechmocny i wszechmądry Bóg zdetronizował świat budzących lęk duchów i demonów. Od tej pory ludzie nie muszą żyć w krainie ciemności i śmierci. A jednak we współczesnej kulturze co jakiś czas mamy do czynienia z reanimacją świata czarów i demonów. Jednym z przykładów może być nagłaśnianie okultystycznej sagi. Czy w pełnym materializmu, hedonizmu i płaskiej konsumpcji świecie jedyna perspektywa prowadząca ku duchowej rzeczywistości musi prowadzić przez okultyzm i magię? Dlaczego historie o lataniu na miotle i innych przygodach czarowników mają powodować zachwyt chrześcijan? Jaki cel może mieć zasiewanie tej trucizny w dusze chrześcijańskich dzieci i młodzieży? Czy nie mamy tutaj do czynienia z tworzeniem sprzyjającego klimatu dla tych, którzy w dzisiejszym świecie modlą się o nastanie królestwa złego ducha? Autorka sagi wyznała dziennikarzowi "The London Times": "Książki te pomagają dzieciom zrozumieć, że słaby, idiotyczny Syn Boży jest żywym dowcipem, który będzie skompromitowany, gdy nadejdzie deszcz ognia"/ cyt, w "Aargauer Zeitung" z 19 X 2000/. Podobno Autorka dementowała te słowa, jednak owo dementi w obliczu wymowy jej dzieła brzmi mało wiarygodnie.
Ks. W. Kulbat


Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 1:32, 04 Mar 2007
 Zobacz profil autora
Administrator
Great MastaH
Great MastaH



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

Ta ciekawe a ksiazku typu Kamasutra wchodza w gre....    

A niech spadaja Ci co uwazaja iz to ksiazka demoralizujaca i przekraczajaca normy spoleczne:P

Zalety czytania ksiazki:
-Watki Milosne
-Odwaga,Honor,Przyjazn
-Fabula pelna akcji
-Bogata wyobraznia autorki ktora zostaje przenoszona na czytelnikow Smile
A tym co sie nie podoba to nech po prostu nie czytaja Very Happy






^ tak wygladaja mugole bez wyobrazni Razz


Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 11:57, 04 Mar 2007
 Zobacz profil autora
Levusek




Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

   

eee nie taki potter straszny ja go pisząVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 18:55, 04 Mar 2007
 Zobacz profil autora
inesuncooff
Gość






   

Hello. Let's get acquainted!
My name is Jessika.
Post Śro 2:16, 02 Kwi 2008
 

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Forum Jump:
Skocz do:  

Wszystkie czasy w strefie EET (Europa).
Obecny czas to Pią 5:15, 19 Kwi 2024
  Wyświetl posty z ostatnich:      


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB Group
Template created by The Fathom
Based on template of Nick Mahon
Regulamin